środa, 29 kwietnia 2015

Wrocław Tattoo Konwent 2015


Na wrocławskie święto tatuażu miałem się wybrać już w zeszłym roku, ale dowiedziałem się o nim odrobinę za późno. Jesienne wydarzenie w Warszawie z prywatnych powodów również mnie ominęło i obiecałem sobie, że czwartej edycji w moim rodzinnym mieście nie opuszczę. Udało się jak nigdy i mimo, że z muzyką nie miałem tam do czynienia postanowiłem podzielić się swoimi odczuciami do tego typu imprez.


Zaopatrzony odpowiednio wcześniej w bilet nie musiałem martwić się dużą kolejką, która wywołała u mnie wspomnienia z pierwszego SAF'u - kilka godzin stania w upale, żeby tylko przekroczyć próg festiwalowej bramki. Na całe szczęście został otwarty punkt specjalnie dla osób, które już zaopatrzyły się w karnety - tym sposobem w kolejce spędziliśmy maksymalnie kwadrans. Zanim zapomnę - duży plus za pracę zespołu: ochrona nie była nachalna i widoczna z daleka opaska starczyła, żeby nawet nie odczuć wychodzenia/wchodzenia na teren festiwalu, potrzebne informacje były udzielane od ręki itd.

Cieszę się też z miejscówki konwentu - Pralnia/Zaklęte Rewiry to potężny obiekt idealnie stworzony na takie wydarzenia: jest dużo przestrzeni, zaułków, korytarzy, nieco mroczny klimat i imprezowy dach do dyspozycji uczestników. Już teraz wiem, że mimo sporej odległości wybiorę się tam "w normalny dzień", żeby przetestować klimat tego miejsca bez tysięcy wytatuowanych ludzi. 

Poza oglądaniem pracy każdego tatuażysty każdego studia wystawiającego się na wydarzeniu dość ubogo potraktowałem cały festiwal: nie byłem na koncertach, wykładach i nie oglądałem każdego konkursu na najlepszy tatuaż. Nie jestem jednak na siebie zły, bo możliwości czasowe wykorzystałem do maksimum, a cel został osiągnięty - mam milion koncepcji na ozdobienie swojego ciała i dziesiątki osób, które profesjonalnie i najlepiej w tym kraju mogą to zrobić. Nie będę robić nikomu darmowej reklamy, ale jeśli znajdą się osoby potrzebujące pomocy to chętnie polecę jakieś miejsca ;)

Najciekawszą rzeczą na konwencie było Banana-Ink (wyjątek od reklamowania :p ) gdzie samemu wykonywało się prawdziwy tatuaż na... skórce od banana! Jest to mega przeżycie, stres i naprawdę trudna rzecz! Nie jestem artystą, ale narysować prostą kreskę ołówkiem bez problemów potrafię. Przy pomocy maszynki do tatuażu nie było to takie proste, a tusz jeszcze trzeba "wbić" na odpowiednią głębokość itd. itd. Dopiero to uświadamia jakie to jest trudne i dlaczego płacimy takie sumy za nawet proste malunki. Poza tym odbyliśmy trochę rozmów o początkach w tatuowaniu, różnych technikach, przygodach i innych rzeczach związanych z tą specyficzną branżą. 



I teraz najważniejsze - LUDZIE! Było trochę "creepy człowieków" z milionem kolczyków i zatuszowanym praktycznie każdym centymetrem kwadratowym swojego ciała, ale byli sami pozytywni, uśmiechnięci i szczęśliwi ludzie. Żadnych patologii mimo lejącego się tu i ówdzie alkoholu. Atmosfera przegenialna i dużo lepsza niż w niby kulturalnych miejscach, gdzie podobni ludzie nigdy nie zostaliby wpuszczeni. Poza młodymi ludźmi dużo osób przyszło ze swoimi pociechami (muszę przyznać, że dzieci w takim miejscu są wyjątkowo słodkie), sporo też było "dziadków" i na próżno szukać ludzi pokroju wydziaranych dresów z paskudnymi dziarami.

Na samym końcu wspomnę o rzeczach typowo +18: był pokaz burleski oraz suspension w wykonaniu amerykańskiej gwiazdy Miss Crash. Pierwszy był niemal klasyczny, gdzie (oczywiście) wytatuowana laska wygina się na prawo i lewo w rytmy ciężkiej muzyki pozbywając się swojej garderoby, żeby nago przeprowadzić dłuższą część pokazu. Drugi był niemal identyczny, gdyby nie...
haki wbite w skórę pleców Miss Crash. Za haki te była podwieszona nad sceną i naga huśtała się nad publicznością! To było straszne i cieszę się, że nie zemdlałem (ponoć takie rzeczy się zdarzają). 




No to generalnie byłoby na tyle - przepraszam za ogólny chaos, ale nawet po kilku dniach nie mogę sklecić czegoś normalnego. Zdjęcia pochodzą z fanpage'y Tattoo Konwent i Banana-Ink, na które zapraszam po więcej zdjęć i oczywiście do lajkowania!

PS: Na konwencie byli ze mną Iza i Mateusz za co serdecznie im dziękuję (aż szkoda, że nie wiedzą o tym blogu) :D

PS2: Mateusz kupił maszynkę do dziarania, więc na moim insta co jakiś czas pojawi się jakiś śmiechowy banan :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz