* Wykonawca: The Weeknd
* Tytuł: Beauty Behind the Madness
* Data wydania: 28.08.2015
* Gatunek: pop, r'n'b
* Długość: 65:24
* Tracklista:
1. Real Life
2. Losers (feat. Labirinth)
3. Tell Your Friends
4. Often
5. The Hills
6. Acquainted
7. Can't Feel My Face
8. Shameless
9. Earned It
10. In The Night
11. As You Are
12. Dark Times (feat. Ed Sheeran)
13. Prisoner (feat. Lana Del Rey)
14. Angel
The Weeknd nie pojawił się w moich słuchawkach znikąd - coś tam słyszałem, bo blogowe ptaszki cicho śpiewały, że dobre. Później pojawiły się jakieś tam gościnne występy (Sia, Ariana Grande), aż w końcu petarda przy okazji 50 Shades Of Grey. Później wkroczył zdrowy rozsądek w postaci YT i obczajenia całej dyskografii. Szczerze? Nic mnie nie porwało. Nowy album jest bardziej popowy, co wcale mi nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie - jest bardzo łatwy w odbiorze.
Widziałem wiele średnich i negatywnych recenzji, słyszałem wiele opinii jaki to on nie jest denerwujący i obie rzeczy jestem w stanie bardzo dobrze rozumieć. Nie mogę jednak powiedzieć, że to zła płyta. Do cudownej też sporo brakuje, a singlami wokalista postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko (pewnie to jest powód nazywania go objawieniem muzyki popularnej). Wracając - poprzeczki nie przeskoczył, ale śmiało można wrzucić go do czołówki męskiego popu, która ostatnimi laty pokryła się sporą warstwą kurzu.
Katy Perry kiedyś powiedziała, że jej ulubioną piosenką przy uprawianiu seksu jest Often. Całe szczęście, że numer znalazł się na płycie, bo należy do czołówki całego LP i jest ważną częścią przy tworzeniu intymnego klimatu całego krążka. Sprawdzone dźwięki rhytmandblusa z popową otoczką świetnie współgrają z nieco wysokim męskim wokalem. Płyta mimo, że bardzo spójna nie jest monotonna i tylko wymagający słuchacze (i hejterzy) stwierdzą, że wieje nudą. Jest klimatycznie (The Hills), czasem tanecznie (Can't Feel My Face), czasem pojawiają się fajne gitary (Shameless), a czasem orkiestra (Earned It).
Ogółem całościowo jest lepiej niż dobrze - chociaż muszę kolejny raz zanurzyć się w poprzednich produkcjach, żeby mieć jakieś większe rozeznanie. Sukces komercyjny jest ogromny i nie wiem, czy ktokolwiek się tego spodziewał - całe szczęście, że kompozycjami takimi jak In The Night i rewelacyjnym duetem z Edem Sheeranem (Dark Times) całkowicie na ten sukces sobie zasłużył.
PS: Earned It pozostaje najlepszą piosenką The Weeknd.
PS2: Można sobie darować komentarze typu "sprzedał się". Płyta jest komercyjna, ale nie jest odarta z tego, co było wcześniej. #mainstream4ever
1. Real Life
2. Losers (feat. Labirinth)
3. Tell Your Friends
4. Often
5. The Hills
6. Acquainted
7. Can't Feel My Face
8. Shameless
9. Earned It
10. In The Night
11. As You Are
12. Dark Times (feat. Ed Sheeran)
13. Prisoner (feat. Lana Del Rey)
14. Angel
The Weeknd nie pojawił się w moich słuchawkach znikąd - coś tam słyszałem, bo blogowe ptaszki cicho śpiewały, że dobre. Później pojawiły się jakieś tam gościnne występy (Sia, Ariana Grande), aż w końcu petarda przy okazji 50 Shades Of Grey. Później wkroczył zdrowy rozsądek w postaci YT i obczajenia całej dyskografii. Szczerze? Nic mnie nie porwało. Nowy album jest bardziej popowy, co wcale mi nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie - jest bardzo łatwy w odbiorze.
Widziałem wiele średnich i negatywnych recenzji, słyszałem wiele opinii jaki to on nie jest denerwujący i obie rzeczy jestem w stanie bardzo dobrze rozumieć. Nie mogę jednak powiedzieć, że to zła płyta. Do cudownej też sporo brakuje, a singlami wokalista postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko (pewnie to jest powód nazywania go objawieniem muzyki popularnej). Wracając - poprzeczki nie przeskoczył, ale śmiało można wrzucić go do czołówki męskiego popu, która ostatnimi laty pokryła się sporą warstwą kurzu.
Katy Perry kiedyś powiedziała, że jej ulubioną piosenką przy uprawianiu seksu jest Often. Całe szczęście, że numer znalazł się na płycie, bo należy do czołówki całego LP i jest ważną częścią przy tworzeniu intymnego klimatu całego krążka. Sprawdzone dźwięki rhytmandblusa z popową otoczką świetnie współgrają z nieco wysokim męskim wokalem. Płyta mimo, że bardzo spójna nie jest monotonna i tylko wymagający słuchacze (i hejterzy) stwierdzą, że wieje nudą. Jest klimatycznie (The Hills), czasem tanecznie (Can't Feel My Face), czasem pojawiają się fajne gitary (Shameless), a czasem orkiestra (Earned It).
Ogółem całościowo jest lepiej niż dobrze - chociaż muszę kolejny raz zanurzyć się w poprzednich produkcjach, żeby mieć jakieś większe rozeznanie. Sukces komercyjny jest ogromny i nie wiem, czy ktokolwiek się tego spodziewał - całe szczęście, że kompozycjami takimi jak In The Night i rewelacyjnym duetem z Edem Sheeranem (Dark Times) całkowicie na ten sukces sobie zasłużył.
PS: Earned It pozostaje najlepszą piosenką The Weeknd.
PS2: Można sobie darować komentarze typu "sprzedał się". Płyta jest komercyjna, ale nie jest odarta z tego, co było wcześniej. #mainstream4ever
Huehue, wróciliśmy w tym samym czasie do blogowania!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl
"Płyta mimo, że bardzo spójna" - ee...
OdpowiedzUsuń"Earned It pozostaje najlepszą piosenką The Weeknd." - eeeeeeeeeeeeee...........
Beauty Behind the Mediocrity jest na pewno lepsze od Kiss the Stan Card Goodbye, ale nadal jest średnie i tylko kilka utworów się wyróżnia (Acquainted, Shameless, As You Are), podczas gdy kilka innych (Prisoner, Tell Your Friends, Angel) jest absolutnie okropnych.
Nie wydaje mi się, żeby Abel kiedykolwiek powrócił do poziomu trzech pierwszych EP-ek.
To były chyba mixtape'y :D Ale serio przesłuchując je "kiedyśtam" wszystko zlało mi się w wielkie "hmmm... nope". #soundtrack50shadesftw
UsuńByć może, ale szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie on na tyle, żebym się przejmował, czy wydał EP-kę czy mixtape :p
UsuńNie mówię, że to było jakieś wybitne, ale jednak podobało mi się to bardziej niż te dwie jego studyjne ostatnie.
Zapraszam na nową notkę na namuzowani.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową notkę na blogu NAMUZOWANI.blog.onet.pl w której wybieram najlepszy album Lany Del Rey i Mariny and the Diamonds!
OdpowiedzUsuńNowa notka u mnie, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową notkę na blogu NAMUZOWANI.blog.onet.pl (podsumowanie najlepszych albumów wydanych w latach 2000-2015)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na mój ranking 20 najlepszych albumów wydanych w 2015 roku na blogu NAMUZOWANI.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuń