niedziela, 5 kwietnia 2015

Michael Jackson - XSCAPE

* Wykonawca: Michael Jackson
* Tytuł: XSCAPE
* Data wydania: 13.05.2014
* Gatunek: POP, R&B
* Długość: 34:25 (73:43)
* Tracklista:
   1. Love Never Felt So Good
   2. Chicago
   3. Loving You
   4. A Place With No Name
   5. Slave To The Rhythm
   6. Do You Know Where Your Children Are
   7. Blue Gangsta
   8. XSCAPE


Drugi pośmiertny album mimo moich obaw okazał się jednym z lepszych pomysłów L.A. Reida w 2014 roku. Obawy nie były bezpodstawne, bo pierwszy pośmiertny album Króla Popu był oficjalną tragedią. Miałem szczęście, że nie słyszałem tego "dzieła", bo za żadne skarby na XSCAPE nawet bym nie spojrzał. Za reedycję/remiks/tchnienie nowego życia w oryginalne kawałki MJ zajęła się śmietanka branży, w tym Timbaland, Stargate, J-Roc oraz Rodney Jenkins, który współpracował z Michael'em w przeszłości. Dla uciszenia hejterów przygotowano również wersję deluxe zawierającą oryginalne dema piosenek oraz otwierające Love Never Felt So Good w duecie z Justinem Timberlakiem.

Ku mojemu zaskoczeniu "przeróbki" bardziej wpadły mi w ucho - jest to całkiem dobre wyważenie pomiędzy tym co Jackson prezentował sobą x lat temu, z tym co topowe (ale nie kiczowate) w XXI wieku. Album jest modelową mieszanką popu, rhytm'n'bluesa i rocka (w postaci wyraźniejszych gitar oczywiście). Całkiem dziwnie potoczyła się promocja albumu (słaby singiel radził sobie dobrze, a jedna z najlepszych piosenek spłynęła po stacjach radiowych bez minimalnego szumu). Album ciężko zestawić z dotychczasową twórczością, a szczególnie z tą u szczytu kariery - różni się w wielu punktach diametralnie - nie tylko obróbką wokalu (gdzieniegdzie przerysowania, za duże podbicie), ale nawet brzmieniem (same elektroniczne instrumenty i efekciarstwo bardziej pasują do dzisiejszych producentów niż do Jacksona).


Tak naprawdę omijając pewne szczegóły, w tym fakt, że utwory to odrzuty z dotychczasowych płyt, nie doszukując się "fałszywych wokali", czy minusów na siłę przy tej płycie można najzwyczajniej w świecie dobrze się pobawić. Od albumu tak naprawdę odstaje tylko (miłe, bo miłe) otwierające Love Never Felt So Good, które najbardziej lubię w wersji z JT, a numery takie jak A Place With No Name czy Slave To The Rhytm udowadniają, że Michael Jackson nawet zza grobu nie ma sobie równych w szeroko pojętej muzyce rozrywkowej. 

2 komentarze:

  1. Szanuję MJ, ale nie przepadam za jego muzyką.

    Zapraszam na nową notkę na http://namuzowani.blog.onet.pl.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam tylko duet z Justinem i jakoś nie szaleję za tym utworem.

    Nowy wpis na http://the-rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń